Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński
5181
BLOG

Zagraniczne media o brukselskim "wysłuchaniu": mało? dużo?

Tomasz Siemieński Tomasz Siemieński Polityka Obserwuj notkę 65

Echa brukselskiego wysłuchania w sprawie Smoleńska były w prasie poza Polską skromne. Nie były jednak całkiem zerowe, a to w dużej mierze za sprawą agencji Associated Press.

Media na całym świecie działają w ten sposób, że karmią się tym, czego im dostarczają agencje prasowe. Tak ten przemysł działa – w redakcjach na ekrany komputerów co kilka sekund wpadają kolejne depesze agencyjne o wszystkim, co dzieje się na świecie – od wojen, poprzez gospodarcze zawirowania, aż po najnowszy romans hollywoodzkiej gwiazdki. I wszystko to podpisane: Reuters, Agence France Presse, Associated Press, trzy największe agencje o zasięgu światowym. Do tego dochodzą jeszcze wszystkie inne, mniejsze agencje krajowe, włącznie z naszym poczciwym PAPem.
 
Poszczególne media oczywiście również same inicjują swoje tematy, ale rzadko czynią to w całkowitym oderwaniu od tego, co podają agencje.
 
Poza newsami lokalnymi i krajowymi, jeżeli jakieś wydarzenie nie znajdzie się w depeszach wspomnianych trzech potentatów, agencji o zasięgu prawdziwie światowym, to wydarzenie to ma raczej niewielką szansę na przebicie się do mediów.
 
O wysłuchaniu w Brukseli nie wspomniał Reuters, nie wspomniała Agence France Presse. Ale zrobiła o nim depeszę Associated Press. To i tak dużo, zważywszy, że brukselska impreza nie została zorganizowana jako wydarzenie dla prasy. Gdy chcemy zainteresować jakimś tematem media, robimy konferencję prasową. Rozsyłamy do dziennikarzy akredytowanych w Brukseli zaproszenie z informacją, że będzie konferencja, na której zostaną przedstawione nowe fakty dotyczące katastrofy pod Smoleńskiem, że będzie na niej profesor taki i owaki, eurodeputowani tacy i owacy, były minister taki i owaki, i że przede wszystkim będą pytania i odpowiedzi. Tak w tym przypadku nie było. Owo wysłuchanie zostało zorganizowane i przebiegało jak wewnętrzne spotkanie grona ludzi, którzy przybyli tam, by wzajemnie się utwierdzać w swoim widzeniu katastrofy pod Smoleńskiem. A pytania na zakończenie (od „ta prezentacja była piękna, bardzo mnie wzruszyła” aż po kuriozalne „czy jest pewne, że wszyscy rosyjscy świadkowie katastrofy jeszcze żyją?”) tylko potwierdzały ten nie-dziennikarski charakter imprezy, opartej na ignorowaniu mediów, a nie na chęci ich zainteresowania.
 
Urządzenie w Brukseli imprezy naprawdę dla prasy wiązałoby się jednak z podwójnym ryzykiem. Po pierwsze, dziennikarze mogli po prostu nie przyjść. Byłoby niezręcznie. Po drugie, gdyby przyszli, stanowiliby siłą rzeczy grupę zewnętrzną w stosunku do obecnych w sali organizatorów, czyli grona ludzi walczących o Sprawę. Zadawaliby pytania, mądre lub głupie, na temat lub nie, które zniszczyłyby założony z góry charakter imprezy pomyślanej „ku pokrzepieniu serc” i z myślą wyłącznie o odbiorcach w Polsce.
 
Dlatego uważam, że sam fakt pojawienia się depeszy Associated Press był sporym, niezamierzonym i wręcz NIECHCIANYM sukcesem organizatorów brukselskiego spotkania.
 
Depesza AP zaistniała zatem i automatycznie trafiła do większości redakcji na świecie. O dalszym losie newsa decydują już owe redakcje. Decydują przede wszystkim, które depesze warto wykorzystać, a które można zignorować. W przypadku brukselskiego spotkania, w ciągu paru pierwszych dni po wysłuchaniu, zdecydowana większość redakcji wybrała tę drugą opcję.
 
Pozostaje jeszcze następujące ważne pytanie: czy światowe media mają rację, ignorując to co dzieje się w Polsce wokół smoleńskiej katastrofy. Osobiście uważam, że nie mają racji, i że popełniają bardzo poważny błąd. Przy okazji wewnętrznych dyskusji na ten temat w redakcji Euronews zrozumiałem chyba, skąd ten błąd się bierze. Otóż wszyscy wiedzą, że po każdym tragiczym wydarzeniu, w którym ginie wielu ludzi, a zwłaszcza gdy wydarzenie to ma jakieś szeroko rozgałęzione odniesienia polityczne, powstają siłą rzeczy i w sposób naturalny teorie spiskowe. Odruchowa reakcja dziennikarzy, w mediach poważnych lub za takie się uważających, jest zatem następująca: są teorie spiskowe, również w sprawie Smoleńska – to normalne i byłoby dziwne, gdyby ich nie było. A niech sobie zatem piszą o tym ludzie w portalach internetowych specjalizujących się właśnie w teoriach spiskowych. My, poważna gazeta, poważna telewizja, nie będziemy się czymś takim zajmować. I już.
 
Dlaczego rozumowanie to jest, moim zdaniem, błędne? Dlatego, że w Polsce teorie spiskowe w sprawie Smoleńska nie są już domeną paru hobbystów. Dostały się one niejako na sam szczyt politycznego życia kraju, są teraz już oficjalnie przedmiotem sporu między najważniejszą partią opozycji a ekipą sprawującą władzę, i że częścią tego sporu są oskarżenia o wyjątkowo ciężkim charakterze. To jest nowa jakość w życiu politycznym dużego kraju położonego w centrum Europy.
 
Niezależnie zatem od tego, co myśli się o każdej ze stron tego sporu, co myśli się o teoriach spiskowych, o tych oskarżeniach i o samej katastrofie pod Smoleńskiem, media na świecie nie powinny już tych wszystkich rzeczy ignorować. My w Euronews na pewno coś o tym zrobimy w najbliższych dniach, trochę za tym ostatnio lobbowałem :)
 

pl.euronews.com/

 

 

Do niedawna - korespondent Polskiego Radia we Francji. A teraz - zapraszam do polskiego portalu Euronews: http://pl.euronews.com/ i do naszego fejsbuka: http://www.facebook.com/euronewspl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka