Można w różnych miejscach, również w S24, poczytać sobie o ciepłym, a według niektórych nawet entuzjastycznym przyjęciu przemówienia Bronisława Komorowskiego w Parlamencie Europejskim. To miłe, ale...
Ale tego samego dnia Jacques Delors, były przewodniczący Komisji Europejskiej, mówił z żalem w wywiadzie dla Euronews o tym, jak polska prezydencja jest totalnie ignorowana przez europejskie potęgi. Ten wywiad można przeczytać tu:
http://www.euronews.net/2011/09/13/jacques-delors/
Te jego uwagi pojawiły się w wywiadzie niejako na marginesie, gdy polityk uważany za jednego z ojców Unii Europejskiej w jej aktualnej formie, narzekał na brak zorganizowanej współpracy między krajami Unii, a zwłaszcza krajami należącymi do strefy euro. I nagle powiedział coś takiego:
Jacques Delors:
„Ci wszyscy rozgadani przywódcy, czy oni martwią się faktem, że prezydencja Rady Europejskiej jest sprawowana przez Polskę? Czy uważa pani, że to jest normalne, iż tak pomija się polską prezydencję?”
Euronews :
„Uważa pan, że jest ona ignorowana?”
Jacques Delors:
„Jest ignorowana! Tak, jest ignorowana! I czy sądzi pani, że to jest dobry znak dla Europy?”
Prowadząca wywiad koleżanka nie drążyła już dalej tematu.
Oczywiście charakter prezydencji zmienił się bardzo po wejściu w życie Traktatu Lizbońskiego. Stała się dużo bardziej praktyczna, polega głównie na organizowaniu spotkań, konferencji, seminariów itp. Przywódczy charakter prezydencji, który jako ostatni objawił się pewnie w roku 2008, gdy sprawował ją Sarkozy, rozmył się w dużym stopniu na rzecz spotkań przywódców krajów Unii.
Polskiej prezydencji nie służy również z pewnością fakt, że aktualnie najważniejszym tematem w Unii jest euro i finansowe zawirowania wokół niego. A Polska do strefy euro nie należy. I trudno wpływać na coś, w czym się nie jest.